Krasnobród

Trudne początki

Psycholodzy twierdzą, że minimalna długość wakacyjnego odpoczynku powinna wynosić conajmniej trzy tygodnie. Być może tak jest, ale zauważyłam, że osobiście czuję się dużo lepiej gdy w ciągu roku wezmę kilka krótszych urlopów, niż gdy wykorzystam wszystkie dni wolne za jednym zamachem. Nauczyłam się dość oszczędnie gospodarować przysługującymi mi dniami. W efekcie, nawet po zaplanowaniu głównej części wakacji, coś tam zostało i udało mi się zorganizować spontaniczny urlop majowy.
Tym razem wyjazd za granicę nie wchodził w grę. Po pierwsze, urlop dość krótki, a więc przelot w ciepłe kraje zjadł by jego lwią część. Po drugie, tak się złożyło że mąż nie mógł wziąć wolnego w tym samym czasie co ja, a samej nie chciało mi się jakoś daleko jechać. I po trzecie, last but not least. Nie chciałam zostawić mopsów. Zaczęłam więc nerwowo rozglądać się za miejscem w kraju, gdzie mogłabym spędzić kilka dni.
Początki były trudne. Niby oferta bogata, ale cały czas coś mi nie pasowało. A to za drogo, a to za daleko. Jednak największym problemem były psy. Wiele ośrodków, nawet tych które na stronach internetowych deklarowały chęć przyjęcia zwierzaków, w praktyce albo w ogóle nie przyjmowało zwierząt, albo stosowało ceny zaporowe. 50 zł za jednego psa przemnożone przez dwa to dodatkowe 100 zł dziennie. Wychodzi drożej niż  wakacje na Kanarach.
Już już byłam gotowa się poddać, gdy zupełnie przypadkiem natrafiłam w Internecie na ofertę Gościńca Celina w Krasnobrodzie. Oferta wyglądała całkiem sensownie. Ryzyk fizyk powiedziałam. Jadę. Zadzwoniłam. Zarezerwowałam. Pojechałam.

Zakwaterowanie i cała reszta

Decyzja okazała się słuszna. To były naprawdę bardzo udane wakacje.
Zacznijmy od pensjonatu. Od razu zaznaczę, że w chwaleniu go nie mam żadnego interesu. Może poza wewnętrznym przekonaniem, że pewne inicjatywy należy popierać. W „Celinie” psy są naprawdę mile widziane. Nie po prostu tolerowane, ale witane niemalże jak pełnoprawni goście.

Sam pensjonat je bardzo przyjemny. Schludny, sympatyczny, ze smacznym jedzeniem i uczynnymi gospodarzami. Ma też bardzo przystępne ceny. Oczywiście mówimy tu o agroturystyce. Nie jest to przybytek dla miłośników marmurów, kryształowych luster i złoconych klamek. Prosto, ale funkcjonalnie. Na uwagę zasługuje bardzo dobre położenie gościńca. W odległości do dwóch minut wolnym krokiem mamy sklep spożywczy, bankomat i aptekę. Jeśli zdobędziemy się na większy wysiłek i przedłużymy spacer do 10 minut, znajdziemy jeszcze kilka aptek, lodziarnię, pizzerie, pub, kilka dodatkowych sklepów, kilka bankomatów, pocztę i, uwaga!, weterynarza.
Pozwolę sobie tutaj na dygresję. Gabinet weterynaryjny ma co prawda, określone godziny otwarcia, ale pełni dyżur telefoniczny przez całą dobę. Oferuje też wizyty domowe. Niestety musiałam skorzystać z tej oferty. Pan doktor okazał się bardzo sympatyczny, kompetentny i rzetelny. Poświęcił Spokusiowi mnóstwo czasu. Co ważne, a co wcale nie takie oczywiste w kurortach, doktor nie ma tendencji do zdzierania. Wręcz przeciwnie, przedstawił mi kilka wariantów leczenia, tłumacząc ich plusy i minusy, a także przystawiając ewentualny koszt. Na koniec namówił mnie na rozwiązanie najtańsze, które, ku mej wielkiej radości, okazało się bardzo skuteczne.

Sam Krasnobród jest uroczym miejscem. Niewielkie miasteczko na Roztoczu, ciche, czyste sympatyczne. Odnoszę wrażenie że wszystko kręci się tu wokół turystów. Właściwie co drugi dom oferuje pokoje gościnne. Z ciekawostek, pokoje gościnne oferuje nawet Poczta Polska.  Turyści, którzy nie lubią agroturystyki znajdą miejsce w ośrodkach wypoczynkowych. Jest też sporo domków kempingowych, a osoby dysponujące większym budżetem na wakacje mogą nawet wynająć domek letniskowy.

Atrakcje

Tyle o infrastrukturze, a co z atrakcjami? Główną atrakcją jest oczywiście zalew. Jest to strefa wypoczynkowa, w której obowiązuje cisza. Wypoczynku nie zakłócą więc wam żadne motorówki. Wokół zalewu wyznaczono trasy spacerowe i rozstawiono ławeczki. Sporo ścieżek jesteś oświetlone, dzięki czemu spokojnie można spacerować także po zachodzie słońca. Zalew zagospodarowano tak, by każdy znalazł tu coś dla siebie. Jest więc plaża miejska z atrakcjami: lodziarnią, pizzerią, wypożyczalnią kajaków i rowerów wodnych. Kto nie lubi pluskać się na plaży może skorzystać z zespołu basenów. Na osoby spragnione mocniejszych wrażeń czeka park linowy.
W pobliżu zalewu są miejsca przeznaczone dla miłośnicy wędkowania, są też miejsca zupełnie ciche, gdzie spokoju można patrzeć na wodę, pływające po niej kaczki, wdychać pachnące, sosnowe powietrze, jednym słowem relaksować się bezstresowo.
Kolejną atrakcją przyrodniczą jest płynąca leniwie rzeka Wieprz. Trudno o coś bardziej kojącego nerwy niż widok nieśpiesznie płynącej wody. Nad Wieprzem przesiedziałam z mopsami kilka godzin. Wiecie takie „siedzę i patrzę jak trawa rośnie”. Oprócz rosnącej trawy mogłam obserwować przezabawne ptaki, grzejące się na słońce jaszczurki, a raz nawet zobaczyłam płynącą dziarsko wydrę. Może nie są to atrakcje na miarę podglądania drapieżników w Serengeti, ale pozwalają się nieźle wyciszyć po wielkomiejskim stresie.
W okolicy Krasnobrodu jest  sporo lasów. Przyznam się jednak, że trudno jest mi cokolwiek na ten temat powiedzieć. Rzecz w tym, że zarówno Gordon jak i Spock bardzo nie lubią lasu. Takie z nich dziwne psy. Najchętniej spaceruje po chodniku. Akceptują alejki w parku. Od biedy podbiegają po trawniku pod warunkiem że jest dobrze skoszony. Ale las – nie. Nie ciągnę ich więc na siłę.
Z tego samego powodu niewiele mogę powiedzieć o oferowanych w okolicach Krasnobrodu jazdach konnych. Pan Gordon i pan Spock boją się koni panicznie (to chyba efekt uboczny nieprzyjemnej przygody, którą kiedyś mieli z tym zwierzęciem). Nerwowo reagują nawet na konie w telewizorze. Z kronikarskiego obowiązku odnotowuje jednak, że taka atrakcja jest  w okolicy Krasnobrodu dostępna.
Samo miasteczko ma na tyle niepowtarzalny klimat, że nawet bez opuszczania pensjonatu można nieźle odpocząć. W niedzielny poranek siedziałam sobie na tarasie, napawają się panująca wokół cisza. Z sąsiednich domów dochodził zapach gotowanego tradycyjnego niedzielnego rosołu. Przypomniały mi się wakacje u babci. Niemalże podróż w czasie. Podobno w sezonie sytuacja zmienia się diametralnie i Krasnobród z leniwej mieściny zmienia się w tętniący życiem kurort. Tak twierdzą miejscowi. Wierzę im, bo bardzo podobne zjawisko obserwowałam w miejscowościach nadmorskich.

Okolice

Jeśli ktoś chce się ruszyć poza sam Krasnobród, to w promieniu 5 kilometrów znajdzie kilka miejsc wartych odwiedzenia: kamieniołomy, punkty widokowe, kila muzeów, a wszystko to w odległości wycieczki pieszej lub rowerowej. Dla turystów pieszych przygotowano kilka ścieżek – od bardzo prostych, przez trasy dla średniozaawansowanych, aż po takie, które wymagają kondycji.

Oj, oj, oj! Wyszłam mi niezła ściana tekstu. Będę chyba kończysz to pisanie. Najwyższa pora na prezentację zdjęć. Zapraszam do obejrzenia fotogalerii. Zerknijcie też na podpisy – znajdziecie tam kilka dodatkowych informacji.