Cztery razy spódnica z koła

Przez lata byłam przekonana, że spódnica z koła jest nie dla mnie, bo to fason dla kobiet wysokich i szczupłych. Dopiero artykuł z papavero uświadomił mi, że owszem, pełne koło to nadmiar szczęścia, ale wycinek to już zupełnie inna bajka.  Zakupiłam więc szablon umożliwiający przygotowanie aż siedmiu różnych spódnic (dostępny tutaj) i przystąpiłam do eksperymentów. Chciałam ustalić:

  • Jaki wycinek będzie najlepszy dla mojej sylwetki. (Wypróbowałam wycinki 60i 90o)
  • Jak sprawdzą się przy tym fasonie różne wzory i rodzaje tkanin

I tak powstały cztery spódnice. Zasadniczo jestem z nich zadowolona – będzie co nosić wiosną i latem, ale żadna z nich nie jest doskonała. Wbrew ogólnie przyjętym w internecie  tendencjom zamiast się chwalić, zamierzam napisać właśnie o tych mankamentach, aby inni mogli wyciągnąć wnioski z moich błędów i uniknęli ich w przyszłości.

Spódnica z koła nr 1 – wycinek 90o, batyst z haftem

 

Materiał bardzo lekki, lejący się (chociaż nieco usztywniony przez gruby haft). Uznałam więc, że nada się na spódnicę z większego wycinka. Batyst jest tkaniną bardzo przezroczystą, od początku wiedziałam więc, że nie obejdzie się bez podszewki. (Ostatecznie wszystkie cztery spódnice mają podszewkę, ale o tym dalej). I tu właśnie, podczas wybierania podszewki, popełniłam błąd.

Wybrałam podszewkę elastyczną. Chciałam, żeby materiał pracował i nie był zbyt ciężki. W zasadzie myśl logiczna, ale… (podobno wszystko co w zdaniu znajduje się przed „ale” można spokojnie pominąć) nie wzięłam pod uwagę faktu, że taka podszewka też jest cienka. W efekcie spódnica, mimo podszewki, jest bardzo prześwitująca. Żeby można ją było nosić bez świecenia bielizną, trzeba pod spód założyć półhalkę, a to w przypadku spódnicy na podszewce trochę bez sensu. Szczególnie, że to ciuszek wybitnie letni, a tu trzeba mieć na sobie aż trzy warstwy tkaniny. Wydaje mi się, że lepszym wyborem byłaby gruba, nieprześwitująca  podszewka satynowa, chociaż z drugiej strony nie wiem, czy w połączeniu z batystem nie byłaby za ciężka. Muszę to kiedyś ustalić doświadczalnie.

Wybór wycinka 90o do tej konkretnej tkaniny uważam za słuszny. Spódnica nie sterczy, opada łagodnie, a fałdy są na tyle niewielkie, że nie poszerzają nadmiernie bioder i nie odejmują optycznie wzrostu.

 

 

Spódnica z koła nr 2 – wycinek 60o, wiskoza z kwiatowym szlakiem

Materiał miękki, lejący się i na szczęście nie aż tak strasznie prześwitujący jak w spódnicy numer jeden. Tym razem podszewka (ta sama co w modelu pierwszym) wystarczyła, by spódnica nie prześwitywała.

Tkanina, z ozdobnym, kwiatowym szlakiem, wydawała się wprost stworzona na spódnicę. Rzeczywiście, efekt końcowy jest ciekawy, ale podczas szycia taki układ wzoru stwarza kilka problemów. Oba dobrze widać na zdjęciu z lewej strony.

Po pierwsze, spódnicy nie można kroić zgodnie z zasadami sztuki czyli wzdłuż nitki prostej. Pomyślałam sobie jednak, że producent tkaniny miał tego świadomość i wybrał odpowiedni splot. Postanowiłam więc ciąć w poprzek.  Wyszło nieźle. Tutaj mała dygresja: karczek, który wycięłam z części bez szlaczka kroiłam już jak należy – zgodnie z nitką prostą. Symetryczny wzór w grochy sprawił, że nie widać zmiany kierunku krojenia. Zresztą, gdyby nawet było widać, to skrojony w drugą stronę karczek mógłby nawet wyglądać ciekawie.

Po drugie, pod jasnym kwiatowym szlakiem, producent dodał dość szeroki, ciemny pas, w kolorze podstawowym. Przy cięciu z koła szerokość tego dolnego pasa się zmienia. Niby oczywista oczywistość, ale nie wiem, czy dobrze zrobiłam zachowując ten pasek. Teraz myślę, że trzeba był zacząć ciąć kilka centymetrów wyżej, nawet kosztem utraty części jasnego szlaczka. Chociaż, z drugiej strony, taka spódnica też mi się podoba.

 

Spódnica z koła nr 3 – wycinek 60o, szkocka kratka

Kocham kratki. Wszelakie. No, może poza kratkami w oknach.   Muszę jednak uczciwie się przyznać, że trochę bałam się szycia tego wzoru, bo wiadomo, źle spasowana krata, to trochę wstyd dla osoby szyjącej. W końcu jednak postanowiłam wziąć byka za rogi.

Nie będąc pewną efektu końcowego, postanowiłam kupić nieco tańszą tkaninę, żeby w razie czego mniej było szkoda wyrzucić. Właściwie to kupiłam bardzo tanią. I to był błąd. Jakość tkaniny okazała się adekwatna do ceny.  Przy czym chodzi mi nie o wygląd, bo wygląda bardzo ładnie, a o skład. 100% syntetyku i to nie najwyższych lotów. Tkanina z gatunku takich, co to się ich za żadne skarby świata nie da zaprasować. Zdecydowanie nie ułatwiło to wszywania karczka. Jedyne co mnie pociesza to myśl, że może spódnica nie będzie się gniotła.

Taki a nie inny skład sprawił, że zdecydowałam się dodać do spódnicy podszewkę, mimo że tkanina jest gruba i nie prześwituje. Boję się, że tkanina będzie się elektryzować, a z całego serca nienawidzę, gdy spódnica klei się do rajstop. Być może to nadmiar ostrożności, ale nie chcę być mądra po szkodzie. Tym bardziej, że uszyta z dość grubego materiału spódnica nadaje się do noszenia w chłodniejsze dni, a wtedy rajstopy będą jak najbardziej na miejscu.

Samo spasowanie kratki okazało się łatwiejsze niż myślałam. Kratka na szwach bocznych zeszła się idealnie. Pionowe linie na szwie mocującym karczek tez zeszły się dobrze. Przesunięcie linii poziomych na łączeniu spódnica-karczek jest zamierzone – chciałam, żeby karczek odcinał się wyraźnie. Wniosek: pasowanie wzoru, który został utkany jest znacznie łatwiejsze od pasowania wzoru nadrukowanego.

Aha, i jeszcze jedno. Szycia nie ułatwiał fakt, że tkanina strzępiła się niemiłosiernie niczym oryginalna „szanelka” 😉

Spódnica z koła nr 4 – wycinek 90o, granatowe płótno

Spódnica z koła - wycinek 90 stopni, płótno

Podczas porządków na maminym pawlaczu znalazłam kawałek grantowego płócienka. Tkanina jest dość sztywna. W związku z tym nie byłam przekonana, czy nadaje się na spódnicę z wycinka koła. Jednak efekt jaki uzyskałam szyjąc spódnicę w szkocką kratę (materiał był baaardzo sztywny, wręcz sterczący), przekonał mnie, że warto spróbować.  Fakt, spódnica nieco sterczy (porównajcie ze spódnicą nr 1, która też została uszyta z wycinka 90o), ale w sumie mnie się taki „abażurek” całkiem podoba. W końcu kiedyś specjalnie krochmalono spódnice, żeby ładnie odstawały. Przy większym wycinku byłoby to dyskusyjne rozwiązanie, ale przy 90nie jest to problem. Myślę, że przy 60nie byłby to problem tym bardziej.

Sama tkanina do szycia jest idealna. Podłożony brzeg – czy to dół spódnicy, czy dół karczka – wystarczyło zaprasować i trzymał się pięknie nawet bez fastrygowania czy przypinania szpilkami. Gorzej z noszeniem. Już wiem, że spódnica będzie się okropnie gniotła.

Z rozpędu do tej spódnicy też dodałam podszewkę, choć szczerze mówiąc nie wiem po co. Tkanina nie jest prześwitująca,  nie elektryzuje się i jest na tyle sztywna, że trzyma linię bez konieczności wypychania od spodu halką. Powiedzmy więc, że podszewka dodaje jej elegancji.

A jeśli już o podszewce mowa. Wszystkie spódnice mają  z lewej strony suwak (kryty). To że lewy bok spódnicy nie jest zszyty do końca to oczywiste. Pułapką jest jednak podszewka. W podszewce zostawiamy niezszyty bok prawy. Dlaczego? Ano dlatego, że podszewkę nosimy prawą stroną do środka. Innymi słowy, podszewkę zakładamy na lewą stronę (nie widać tego, bo szwy zasłania wierzchnia warstwa tkaniny. Jest więc podszewka lustrzanym odbiciem spódnicy właściwej. Ta uwaga dotyczy oczywiście, nie tylko spódnicy z koła, ale wszystkich spódnic na podszewce.