Na festynie w Biskupinie

Dziś moim gościem jest Zofia „Shigella” Nowińska, niestrudzona popularyzatorka wiedzy o życiu codziennym w dawnych czasach. Opowie czym jest festyn w Biskupinie i dlaczego warto go odwiedzić.

Od czego się zaczęło

Nureczka poprosiła mnie o kilka słów o tym dlaczego warto zajrzeć na festyny archeologiczne i „skąd mi się to wzięło”. I tak powstał krótki tekst „Na festynie w Biskupinie, czyli jak to się stało, że zainteresowałam się archeologią eksperymentalną i co możemy wynieść z takiej imprezy”.

Festyn w Biskupinie

Od wielu lat zajmuję się popularyzacją wiedzy o szeroko pojętym włókiennictwie: od epoki brązu począwszy po późne Średniowiecze. Wiele osób na festynie pyta mnie o to, czy jestem archeolożką, muzealniczką albo czy zajmuję się zawodowo tkactwem i dziwią się bardzo, kiedy wyjaśniam że nie, że z zawodu jestem testerką oprogramowania a z wykształcenia technolożką żywności (specjalizacja – biotechnologia).
Po raz pierwszy na Festyn w Biskupinie przyjechałam niejako przypadkiem. Mój konkubent był na kilku poprzednich i opowiadał, że to fantastyczna impreza. Nie mieliśmy innego pomysłu na urlop, więc pojechaliśmy.
Na stoiskach spotkaliśmy kilka znajomych osób, zaprzyjaźniliśmy się z nowo poznanymi ludźmi spotkanymi tam po raz pierwszy, ale pierwszą wspólną imprezę spędziliśmy głównie jako turyści i obawiam się, że zadawaliśmy masę głupich pytań. Jednak dosyć szybko zostałam wkręcona po znajomości na stanowisko tkackie – nepotyzm to połowa sukcesu. Strój wypożyczyliśmy z muzeum, metodą rozpoznania walką nauczyłam się podstaw przędzenia i tkactwa,  a potem, hajda!, zostałam rzucona na pierwszą linię frontu.
Rok później miałam już pierwszy strój, uszyty własnoręcznie (sekcja „Mroki” pozdrawia).
Od tego czasu nieco się jednak rozwinęłam. Staram się śledzić bieżącą literaturę naukową, uczę się, ćwiczę. W tym roku współprowadziłam warsztaty dla początkujących (zapraszam na kolejną edycję). Nasi uczestnicy byli wspaniali i wiele, mam nadzieję,  wynieśli.

Strój który noszę jest z roku na rok coraz lepszy – modyfikuję go, żeby lepiej pasował do realiów postaci jaką odtwarzam.

Dlaczego wystawcom się chce?

Co daje impreza masowa, taka jak festyn nam, wystawcom? Można dowiedzieć się masy ciekawych rzeczy, bo większość uczestników lubi opowiadać i pokazywać co robi, można poznać cały przekrój społeczeństwa, z jego zaletami i wadami, pogadać i poopowiadać, porozwiewać mity. Lubię grzebać po ikonografii, książkach, robić „coś” rękami. Największą przyjemność sprawia mi, kiedy ktoś zapamięta to o czym opowiadałam mu rok wcześniej i przekazuje to znajomym lub sam się uczy.
Co mnie wkurza – traktowanie nas jak automatów. Ktoś pyta mnie o wyjaśnienie, po czym w połowie zdania mi przerywa i albo prezentuje swoją głupią teorię, albo odchodzi. Ktoś kto „wie lepiej” i jest głęboko przekonany, że jego widzimisię jest lepsze niż wynik wielu lat badań.
Wisienką na torcie jest niemiłosiernie fałszowana „Prząśniczka”. Uwielbiam podawać definicję – otóż  prząśnica czy prząśnicznka to nie miła pani, u której siedzą wiarołomne dziewczęta, a kawał dechy, a nić się zrywa i nie jest to żaden dramat.

Po co jechać na festyn w Biskupinie

Po co jechać na taką imprezę i co można z niej wynieść? Wiedzę. Łańcuch przekazywania umiejętności pękł – teraz poza maniakami już nikt nie przędzie ani nie tka, a jeśli nawet to robi, to uczymy się to robić „rozumem”.
Festyn, to dla wielu ludzi często jedyna szansa żeby poznać życie codzienne, takie jakie na wsi bywało do lat sześćdziesiątych. Pozwala docenić luksus czasów, w którym mamy więcej niż jedną zmianę odzieży i stać nas na wywalenie do śmieci ubrania, które nam się znudziło.

Ciekawostki

  • Wiedzieliście, że oprócz wełny owczej wykorzystywano we włókiennictwie podszerstek borsuka (grób „wodza” z Hochdorfu), włosie żyraf i nosorożca?
  • Używanie odzieży datuje się na około 170-190 tys. lat temu ze względu na pojawienie się wszy odzieżowej.
  • Jedwab na naszych terenach uzyskiwano z kokonów pawicy gruszkówki, natomiast bisior powstaje z wydzieliny pewnych małży.
  • Wikingowie, wbrew temu co widać na festynach, rzadko chadzali w jedwabiach i obwieszeni jak choinki wielkanocne – większość wykopalisk z Fennoskandynawi mówi o wełnie i lnie mieszanym z konopiami i pokrzywą.

Zofia „Shigella” Nowińska